-Antaran's Journal
Previous Day Day5 Next Day
Patrzę tak na tę książkę i ciarki mnie przechodzą. Nie wiem nic o jej poprzednim właścicielu, poza tym, że udusił się własnymi włosami. Może nie potrafił pisać albo może chciał zachować swoje myśli dla siebie, a może myślał, że strażnicy i tak książkę wyrzucą. Choć z drugiej strony – skąd on ją miał? Może ktoś mu ją wrzucił do celi przez okno. W każdym jednak razie…
Moja żona i ja wróciliśmy wczoraj razem bezpiecznie do domu. Nie musiałem długo czekać aż wyjdzie ze szkoły (choć była już noc) i wracaliśmy trzymając się za ręce. Powiedziała mi, że będzie zostawała tak długo przez najbliższe kilka dni, bo zbliża się trudny egzamin, a ona nie chce, by jej uczniowie go oblali. No, to chyba dobrze. Tak mi się wydaje.
Dzisiaj z samego rana zaniosłem do banku resztę pieniędzy, które otrzymałem od oficera Weilera. Dobrze wiedzieć, ze mam trochę zaskórniaków odłożonych na czarną godzinę. Po wizycie w banku udałem się do Tarteka, który powiedział mi, że Księżniczka Insomidii pragnie zorganizować festiwal na Rynku Insomidzkim i że zostaliśmy poproszeni o rozdanie ulotek wszystkim mieszkańcom. Pokazał mi swoją mapę Insomidii – wydaje mi się, że kiedyś przyśniła mi się w jednym z moich koszmarów – i środkowym palcem lewej ręki zatoczył kółko wokół wschodniej części miasta, wykładając swój plan.
– Oto twój cel – odezwała się w nim jego wojskowa przeszłość. – Ja zajmę się wszystkim w północnej części, a reszta miasta zostanie zinfil- znaczy, eee, zajmą się nią Jonar i Bikk. Zrozumiano?
Skinąłem głową. Tartek już miał zasalutować, ale zdał sobie sprawę ze swego błędu i zamiast tego podrapał się po czole, daremnie próbując zamaskować stary odruch z czasów wojska. Uśmiechnąłem się.
– Bierz ten worek i wynocha – krzyknął, uśmiechając się. – Nie waż mi się wracać dopóki nie wykonasz misji!
Właściwie był to nawet całkiem bezstresowy dzień. Chodziłem sobie po prostu od drzwi do drzwi i zostawiałem ulotki, zamiast próbować rozczytać adres na paczce (niektórzy ludzie naprawdę powinni nauczyć się pisać – i to od nowa), a potem chodzić przez całe miasto by ją doręczyć. Za księżniczką specjalnie nie przepadam, ale to jej zlecenie było miłą odmianą. Z drugiej strony, jutro będę musiał roznosić paczki za dzień dzisiejszy, nie wspominając o tych jutrzejszych…
Czekam teraz na żonę. Powiedziała mi, żebym nie czekał znowu na nią pod szkołą, bo nie wie kiedy skończy. Dlatego przygotowałem dla niej coś ciepłego do jedzenia. Nadal trochę się martwię, że będzie musiała chodzić po nocy sama. Chociaż tak właściwie to ona uczy swoich studentów co zrobić, gdyby coś się stało – jak się obronić.
Poczytam sobie książkę, którą kupiłem dzisiaj u Shimada. To powinno mnie zająć do czasu, aż ona wróci.
Previous Day Next Day


Translated by blattdorf.


[ English version ] [ Russian Russian version ] [ Get the Book ] [ Visit The Farm ]
© 2005-2099