-Antaran's Journal
Previous Day Day5656 Next Day
Pierwszą rzeczą, jaką dzisiaj usłyszałem był jeden z najgłośniejszych krzyków jaki odebrały moje uszy. Carana natychmiast się podniosła, rozglądając sie nierwowo po pokoju, nadal wpół nieprzytomna. Zbiegła w dół po schodach, kierując się do źródła dźwięku.
– Mamo, co się stało? – usłyszałem głos mojej żony dobiegający z salonu.
Powoli zebrałem się na nogi i udałem się do salonu, gdzie zobaczyłem Caranę tulącą swoją matkę. Ułożone z koców małe gniazdo w którym spała księżniczka było puste. Księżniczka zniknęła.
Matka Carany szlochała. – To wszystko moja wina, nie powinnam była jej degradować prosząc ją, by spała na podłodze. Nikt nie pozwala księżniczce spać na podłodze, ale ja to zrobiłam. Co się teraz ze mną stanie, Carana? Powiedz mi! Powiedz mi!
Tartek i Sereliaen wychynęli z jadalni, oboje wyglądający raczej na zaspanych.
Nagle ktoś zapukał. Matka Carany natychmiast przestała płakać.
– Ja nie mogę otworzyć drzwi w takim stanie. Carana, wyświadcz mi przysługę – powiedziała i pobiegła do łazienki na drugim piętrze.
Moja żona spojrzała się na Tarteka, Sereliaen i na mnie, wzruszyła ramionami, poprawiła trochę swoje włosy i otworzyła drzwi.
Mężczyzna w prostej zbroi i o długich, brązowych włosach uśmiechnął się nerwowo i ukłonił się. – Moja pani! Pani zapewne jest córką tej rodziny, jeśli się nie mylę.
– W rzeczy samej – odpowiedziała Carana.
– Jestem pewien, że zdaje sobie pani sprawę z obecnej sytuacji, mianowicie, że Księżniczka Insomidii nie przebywa już w tym domu – ciągnął mężczyzna. Powoli zdjął swój srebrny hełm i trzymał go przed sobą mocno w rękach, nerwowo naciskając palcami o metal. – Król Astatik wysłał mnie z serdecznym powitaniem. Księżniczka znajduje się w dobrych rękach.
– Jest u was w zamku? – zapytała Carana zaskoczona. Tartek chrząknął i skrzyżował ręce, kręcąc głową.
– Tak, dosłownie wtargnęła do zamku w środku nocy, nawet spoliczkowała dwóch strażników, którzy odważyli się zapytać ją o jej tożsamość. Chciała się widzieć z królem, który spał spokojnie i kiedy odmówiliśmy budzenia go, pogroziła sugestią zwolnienia wszystkich strażników w zamku!
Strażnik oddychał ciężko, gładząc się po włosach, wycierając pot z czoła.
Carana zmarszczyła brwi. – Wtedy obudziliśmy króla. Na początku nam nie wierzył, ale potem do sypialni króla weszła sama księżniczka.
Tartek zachichotał.
– No i nasz król był, oczywiście, zmuszony dać jej pokój z łóżkiem odpowiadającym jej standardom, co także nie było znowu takie proste – strażnik dalej wyjaśniał.
– Ile z tego masz nam tak właściwie przekazać? – westchnęła Carana.
Strażnik się zarumienił. – No cóż, ma pani rację, nie powinienem był pani o tym właściwie nic mówić, ale musiałem się tym z kimś podzielić. Przepraszam. Chciałem tylko powiedzieć, że księżniczka jest u nas w zamku, gdybyście potrzebowali z nią porozmawiać.
– No dobrze. Dziękujemy – powiedziała moja żona.
Strażnik ukłonił się pośpiesznie i odszedł, po czym Carana zamknęła drzwi.
To właściwie była miła odmiana. Nareszcie księżniczki nie było w pobliżu. Po tych wszystkich dniach, kiedy próbowaliśmy ją chronić i kiedy staraliśmy radzić sobie z jej słowotokami, którymi nas zalewała, nasze głowy i usze były naprawdę, naprawdę wdzięczne.
Powiedzieliśmy o wszystkim matce Carany, gdy ta wróciła z łazienki.
Wszyscy byliśmy zgodni, że to małe wydarzenie niedługo rozniesie się plotką po Astatik. A ponieważ tak wiele ludzi codziennie odwiedza to miasto, z pewnością niedługo też dowie się o tym cała Insomidia. Księżniczka Insomidii – ranna i wyrywająca króli ze snu, bo potrzebuje wygodnego łózka. Co on wyrabia w tym Astatik? Ludzie będą mówili, że właściwie to nigdy jej nie ma w mieście w którym się urodziła. A Król Insomidii dowie się o tym. Zapyta swoich strażników czy księżniczka nie była przypadkiem wysłana do Namtolan, żeby nabrała jakichś manier. A oni będą kiwać głowami, odpowiadając pozytywnie. A on wtedy zapyta, czemu więc ona jest w Astatik? Wyślijcie żołnierzy i natychmiast ją przyprowadźcie!
– No i co z tego? Nasz problem sam się wtedy rozwiąże! Nie będziemy musieli jej doręczać! Sama się doręczy – powiedział Tartek, wyciągając obie ręce w górę.
– Nie, Tartek, to dopiero początek naszych problemów. Księżniczka będzie o nas mówić, o tym jak ją źle traktowaliśmy. Rodzice Carany również są w to teraz zamieszani – powiedziałem mu spokojnym głosem.
– A kiedy dowiedzą się, że tu byliśmy i że moi rodzice mieszkają w Astatik, kto wie co jeszcze mogą zrobić – powiedziała Carana.
Tartek coś wymamrotał.
– Nie chcę znowu tułaczyć i nie chcę, żeby moi rodzice musieli zostawić swój dom, tak jak my.
Matka Carany znowu zaczęła płakać i przytulił ją jej mąż, który właśnie dołączył do naszej małej dyskusji.
– W to mi graj! – Tartek wrzasnął tak głośno, że czułem jak od jego głosu zadrżało całe moje ciało. – Jak to zawsze mówią, najlepszą formą obrony jest atak. Nie będziemy czekać aż nas dopadną, idziemy po tę leniwą dupę księżniczki i doręczamy ją – tak jak byśmy doręczyli jedną z tych małych przesyłek, jak za dawnych czasów! A kiedy to zrobimy, dwoje z nas będzie trzymać króla, podczas gdy ja spiorę go na kwaśne jabłko. – Złożył prawą dłoń w pięść i grzmotnął nią w swoją drugą, otwartą dłoń.
Podeszłem do Tarteka i powoli poklepałem go po plecach. – Jasne, jasne. A gdy wejdziemy do Insomidii, cała Straż Insomidzka przez przypadek nas nie zauważy.
– Masz lepszy plan, żołnierzu? – zapytał mnie, trzymając ręce na biodrach.
Usłyszałem jak Sereliaen intensywnie westchnęła, jakby chciała powiedzieć, żebyśmy już przestali.
Tartek nagle pomaszerował do drzwi, otworzył je siłą, wyszedł na zewnątrz i zatrzasnął je za sobą.
Spojrzałem się na Caranę. – Co on chcę zrobić? – zapytałem, wiedząc doskonale czego można się po nim spodziewać.
– Nie powinniśmy...
– Nie. Niech sam się z tym upora – przerwała Sereliaen.
No, to była dopiero niespodzianka usłyszeć jej głos, a nie byłem w tym odczuciu osamotniony. Carana zmarszczyła brwi, wzruszyła ramionami, udała się do jadalni i usiadła przy stole. – Mamo, co jest na śniadanie?

Sporą chwilę później, kiedy jeszcze siedzieliśmy w jadalni wokół stołu, drzwi się otworzyły i wszedł Tartek – trzymając księżniczkę w rękach. Zdawało się, że była nieprzytomna.
Sądzę, że nie skłamię, gdy powiem (no, właściwie to napiszę), że wszystkich zatkało dokładnie w tym samym momencie.
– Czy ty ją uderzyłeś? – zapytała Carana, wstając i powoli zmierzając ku niemu.
Tartek zignorował pytanie. – Zbierajmy się. Insomidia czeka.
– Co ze strażnikami? Jak dostałeś się do zamku? Jak ją wydostałeś? – pytała Carana niedowierzając.
– Śpi, nie? Król mi powiedział, że nie był w stanie przez nią zasnąć, dlatego dali jej bardzo mocną herbatę na sen. Ja ją tylko wyciągnąłem z łózka, mówiąc, że zabierzemy ją do domu – odpowiedział Tartek ze złością, udając się do małego gniazda, gdzie też księżniczkę położył (niezbyt ostrożnie, można dodać). – Na co się gapicie? Pakujcie się! Ruszamy! Teraz! – krzyczał Tartek, machając rękami na wszystkie strony.
– Nie. – Sereliaen podeszła do męża. – Wyruszymy jutro rano. Źle się czuję i chcę spędzić jeszcze jedną noc w ciepłym miejscu. Nienawidzę spać w lesie. Nienawidzę zbierać drewna i czekać całą wieczność, aż wreszcie uda ci się rozpalić ognisko. Nienawidzę być budzona w środku nocy przez jakiś dziwny dźwięk niewiadomo skąd. Nienawidzę tego wszystkiego! Słyszysz? Nie ruszymy się z miejsca do jutrzejszego ranka, zrozumiano?
Oto i ona, pomyślałem. Kobieta, które zawsze kłóci się ze swoim mężem, w każdym razie przynajmniej raz w miesiącu. Zauważyłem, że Carana próbowała powstrzymać śmiech. Tartek wydawał się sparaliżowany, jego głowa czerwona niczym ogień.
– Jak chcesz – wymamrotał i udał się do jadalni. – Zostawiliście mi coś do jedzenia czy będę głodował? – krzyknął.
Matka Carany migiem wbiegła do kuchni, a za nią Carana i jej ojciec.

Przez resztę dnia słuchaliśmy niewygodnej i krępującej ciszy. Rodzice Carany wyszli na jakąś chwilę, zapewne po to, żeby kupić trochę jedzenia. Księżniczka obudziła się późnym popołudniem. Powiedzieliśmy jej o naszym planie wyruszenia jutro z samego rana i jedyne co na to powiedziała to: – Najwyższa pora!

To tyle na dzisiaj. Zastanawiam się, czy w ogóle uda nam się jutro wyruszyć z Astatik. Zobaczymy.
Previous Day Next Day


Translated by blattdorf.


[ English version ] [ Russian Russian version ] [ Get the Book ] [ Visit The Farm ]
© 2005-2099