-Antaran's Journal
Previous Day Day5454 Next Day
Gdy już opuściliśmy chatę i pożegnaliśmy się z aspirującym kapłanem, podjęliśmy na nowo naszą podróż z powrotem do Insomidii. Księżniczka nie robiła specjalnie żadnego problemu. Za każdym razem, gdy zaczynała na coś narzekać – chłód, głód, pragnienie, nogi obolałe od chodzenia – zwyczajnie ją ignorowaliśmy, bądź dawaliśmy jej troszeczkę jedzenia czy wody.
Po pierwszych kilku kilometrach przemarszu zorientowałem się, że Tartek i Sereliaen trzymali się za ręce. Nie jest to nic niezwykłego, bo przecież są małżeństwem, ale nigdy nie widziałem, żeby to robili. Uśmiecham się na myśl, że raz na jakiś nie ma między nimi żadnej niezgody.
Carana nie była dzisiaj zbyt rozmowna. Głowę ma czymś zaprzątniętą. Zapewne myśli o tym jak powinniśmy doręczyć księżniczkę do Insomidii. Albo próbuje sobie wyobrazić w co możemy się wpakować jeśli znajdą nas winnymi zrobienia księżniczce krzywdy.
Widać było już w oddali Emtik, jakieś kilka kilometrów dalej u podnóża Gór Ventoriańskich, kiedy Tartek nagle się zatrzymał.
– Chyba nie powinniśmy tam iść – powiedział, wpatrzony w sześć drewnianych domów przed nami.
Obróciliśmy się i spojrzeliśmy na niego z wielkim znakiem zapytania nad naszymi głowami.
– Wytłumaczysz nam skąd ta myśl? – zapytałem go.
– Może jestem trochę przewrażliwony, ale towarzyszy nam przecież księżniczka, w dodatku ranna. Ktoś tam może ją znać, puścić cynk. – Tartek zamrugał i spojrzał się nas po kolei.
Carana westchnęła.
Emtik nie było specjalnie zaludnionym miastem. Większość z mieszkańców zapewne nigdy nie opuści tego miejsca. Lecz nadal istniało ryzyko, że ktoś może odwiedzić Emtik, może nawet Straż Insomidzka. Ktoś próbujący znaleźć czworo ludzi, dwóch mężczyzn, dwie kobiety. Ktoś chcący otrzymać nagrodę za dostarczanie naszych głów samemu Królowi Insomidii.
– Nie zostało nam zbyt wiele jedzenia i wody – powiedziała księżniczka. – Ostatecznie od czegoś te usta mam, żeby prawdę powiedzieć, nie?
– A oni cię wysłuchają, czy może pomyślą, że rzuciłam na ciebie jakiś urok? – zapytała Carana z nutą sarkazmu w jej głosie.
Księżniczka wzruszyła ramionami. – Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna i chcę przenocować w jakimś ciepłym miejscu. – Królewska córka odepchnęła Tarteka na bok i dalej szła do Emtik. Ujrzałem nagły wybuch złości na twarzy Tarteka i jestem pewien, że wyobrażał sobie jak jego prawa pięść powoli i boleśnie rozbija się o twarz księżniczki.
Byliśmy zbyt zmęczeni, żeby się opierać, dlatego po prostu pozbyliśmy się wszelkich myśli o możliwym ryzyku i niebezpieczeństwie i podążyliśmy za nią.
Popołudniu dotarliśmy do Emtik. Jeden ze strażników podszedł do nas z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– A co wy tu znowu robicie? – chrząknął.
Księżniczka podeszła do niego. – Księżniczka Insomidii. Jestem śpiąca, głodna i chce mi się pić i w imieniu mojego ojca żądam należytej gościnności dla mnie i dla moich tutaj ochroniarzy.
Strażnik zamrugał. – Ty mi nie wyglądasz na księżniczkę z dużego miasta. Jak chcesz mnie przekonać, lepiej wymyśl coś lepszego.
Księżniczka powoli dotknęła swojego zranionego oka, świeżych blizn poniżej na policzku i zagotowała się. Podeszła do Tarteka, który nosił na swoich plecach torbę księżniczki, wyciągnęła z niej wiadomość od Vetara i pokazała ją strażników.
– Nie rób ze mnie głupa, ja czytać nie umiem – wymamrotał strażnik. – Zaczekajcie no tutaj.
Niski mężczyzna w zbroi odwrócił się, udał się do jednego z domów i po chwili wrócił – wespół z Imarpem.
– No no, czy to nie ci podróżni z Insomidii – powiedział, próbując się uśmiechnąć, ale w jego głowie musiało się dziać wiele rzeczy, które uniemożliwiły pełne ujawnienie się jego uśmiechu. – Co mogę dla was zrobić? Słyszałem, że macie ze sobą księżniczkę? Czy to prawda?
Księżniczka o mało co na niego nie naskoczyła. – A kim niby myślisz, że jestem? Oczywiście, że to księżniczkę ma-
Carana dotknęła prawego ramienia księżniczki i uśmiechnęła się do niej, gdy królewska córka odwróciła swoją czerwoną głowę.
– Wysłał nas Vetar. Księżniczka została zraniona w wypadku i naszym zadaniem jest zaprowadzić ją z powrotem do domu – wyjaśniła Carana. Księżniczka pokazała mu wiadomość.
Imarp spojrzał na nas powątpiewająco, ale po chwili ustąpił drogi i, powitalnym gestem, pozwolił nam udać się do karczmy.
Powiedziano nam, żebyśmy zostawili bagaż w stajni – czyli w tym domu pośrodku Emtik. Imarp podał nam herbaty na rozgrzanie. Wieczorem powiedział nam, żebyśmy przeszli się na spacer, bo ludzie wracają z kopalni, a oni potrzebują się codziennie w karczmie zrelaksować.
My jednak nie spacerowaliśmy, tylko usiedliśmy kawałek za okręgiem z drewnianych domów. Wkrótce po tym jak usiedliśmy, księżniczka zasnęła pośród trawy. Ziemia nie była zbyt zimna – śniegu szczęśliwie też już nie było, nie to co kilka dni temu – ale nadal okryliśmy ją dwiema skórami zwierzęcymi, które Carana wygrzebała z naszych bagaży w stajni.
Kiedy słońce zaszło, obudziliśmy księżniczkę i wróciliśmy do karczmy. Imarp dał nam coś ciepłego do jedzenia (nie za wiele, no i nie było to nic nadzwyczajnego, ale zapełniło mi brzuch), ponownie odstawiliśmy krzesła i stoły pod ścianę, po czym zaczęliśmy zbierać się do snu. Kiedy Imarp otworzył drzwi, Carana podziękowała mu za wszystko. On tylko na nią spojrzał, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Przed chwilą rozmawialiśmy o tym, dokąd powinniśmy się teraz udać. Sądzimy, że z księżniczką pod ręką moglibyśmy nawet wystarać się o pokoje w Karczmie Mirndy. Brzmi to trochę ryzykownie, ale jakoś nie mam ochoty zakłócać spokoju Ontarmowi, szczególnie, że i tak już mu narobiliśmy kłopotu. Myśleliśmy także, by udać się wpierw do Astatik, gdyż tam jest bliżej niż do Karczmy Mirndy. Rodzice Carany z pewnością nam jakoś pomogą. Tartek przypomniał nam, że nie udaliśmy się od razu do Astatik właśnie dlatego, żeby nie mieszać w to rodziców Carany, ale, mimo wszystko, jest z nami księżniczka i może wszystko się jakoś samo ułoży.
Martwi mnie tylko jedno – co się stanie, kiedy już doręczymy księżniczkę? Chyba będziemy musieli się o tym po prostu przekonać...
Previous Day Next Day


Translated by blattdorf.


[ English version ] [ Russian Russian version ] [ Get the Book ] [ Visit The Farm ]
© 2005-2099